czwartek, 25 listopada 2010

Jolcina opowieść wigilijna (5)



Żeby nie było, że ja nic nie robię... ;)
Cały czas robię miliony innych rzeczy! 
Zanosi się, że znowu skończę swoją robótkę po świętach. Eee... trudno. Nie będę się stresowała i spokojnie, krzyżyk po krzyżyku haftuję swoje witrażyki. Tak właściwie cała istota tych nadchodzących świąt, zawarta została w pierwszym, już wyszytym obrazku. Tak więc nie ma co się denerwować :) 
Przy porannej kawie zaglądam na SALowy blog i podziwiam Wasze prace. Część już skończona, inne jeszcze nie. Każdy haft inny, ciekawy, piękny. Cieszę się, że nasz blog zostanie... będzie inspiracją na kolejne moje prace świąteczne. Sporo haftów mi się bardzo podoba. Chciałabym je wyszyć. Już teraz myślę, że w następnym roku zabiorę się już w lipcu (!) za robótki bożonarodzeniowe. Hahaaa... :))) No tak... przy moim zaangażowaniu w inne sprawy chyba tyle czasu potrzebuję. 

Pogadałam trochę... idę postawić jeszcze kilka krzyżyków. Zawsze to trochę do przodu! 
Pozdrawiam :)    

4 komentarze:

  1. Podzielam plan zabrania się w lipcu za świąteczne hafty ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jolciu !!!
    Nie martw się - niedługo znów Święta.
    Czas tak pędzi, że juuuutro Boże Narodzenie, a pojuuuuuuuuuuuuuuuutrze kolejne.
    Miłego krzyżykowania w przerwach między innymi obowiązkami Ci życzę i ściskam bardzo mocno.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jolciu, akurat Ciebie nikt o lenistwo nie posądzi;) a najpiękniejsze prace powstają nie pod wpływem przymusu, pędzącego czasu czy innych nacisków tylko kiedy się je robi z sercem.

    Myślę, że przyszłoroczony lipiec to odpowiedni moment na haft bożonarodzeniowy, w grudniu zaczniemy wielkanocne, a w międzyczasie upchnie się jeszcze te pomniejsze święta :)))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapisuję się na lipcowo-świąteczne wyszywanie:)))

    OdpowiedzUsuń