piątek, 10 grudnia 2010
Jolcina opowieść wigilijna (7)
Gotowy drugi witrażyk, ufff...
Wydawało mi się, machnę te pięć czy sześć obrazeczków w oka mgnieniu. Okazało się, że czasu na haftowanie bardzo mi brakuje i te obrazki wcale nie są takie proste! Zmiany kolorów, po dwa trzy odcienie koloru i mnóstwo półkrzyżyków. Jeszcze kontury...
No ale nie narzekam, raczej bardziej się tłumaczę... ja po prostu bedę kontynuowała te hafty aż do ukonczenia nie bacząc na to, że Boże Narodzenie minie. Na następne święta uszyję z tego...
...zobaczycie jak skończę :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czyli jednym słowem Aploch została zmobilizowana do organizacji SALa w przyszłym roku :)))))))))
OdpowiedzUsuńA efekt tak delikatny, że ciężko uwierzyć, że to aż tak skomplikowany obrazek ;) Bardzo wdzięcznie wychodzi!
OdpowiedzUsuńfajny fajny i masz rację ... wyszywaj aż skończysz a w okolicach lipca świąteczne szycie zaczniesz hihi
OdpowiedzUsuńKolejny śliczny witrażyk!
OdpowiedzUsuńJolcia, tylko pokazuj dalej kolejne części witrażu, bo ja ciekawa go będę nawet gdybyś skończyła na Wielkanoc ;)
OdpowiedzUsuńJoluś, to tak,jak z moimi reniferami, bo chyba z 10 ich jest ....
OdpowiedzUsuńA propos, te wzory nie wyglądają na łatwiznę, więc się nie śpiesz, bo się zrazisz ... buziole
Cieszę się, bo sama nie będę :-) Witrażyk piękny, bardzo radosny :-)
OdpowiedzUsuńMasz stajenkę, najważniejszy motyw; aniołek też już Dzieciątku przygrywa - możesz świętować :):)
OdpowiedzUsuńNa resztę spokojnie poczekam :)
Witażyki bardzo ładne Jolu !!!