Pamietacie jak rozpaczalam z powodu przypalonego hafciku.....Trwalo to troche ale uratowalam go...to znaczy odpralo sie juz jakis czas temu ale pietra mialam ponownie to prasowac.Nie powiem zebym szczegolenie zadowolona z efektu koncowego byla.Moglam zostawic wiekszy zapas kanwy po bokach zeby szef nie byl tak blisko haftu.Moglam zrobic tylko okragle bez wydziwiania bambkowego ksztalu-nie bylo by zmarszczen.Musztarda po obiedzie...ale nauczka na przyszlosc.
Teraz sobie popatrzcie jak nie umiejetnym szyciem spieprzyc piekny hafcik
i rzut od tylu
tak ku przestrodze pokazuje,zebyscie ze mnie zlego przykladu nie braly
Podziwiam, napracowałaś się!
OdpowiedzUsuńPomysłowe wykończenie. Tyle serca włożyłasz, że nie doszukuj się już niczego :)
OdpowiedzUsuńE tam zaraz spie.....
OdpowiedzUsuńA mnie się podoba, i niech sobie mówi co chce....
Fajnie że uratowałaś hafcik, bo bombka fajna.
Najważniejsze, że hafcik uratowałaś :-) I wcale wykończenie nie jest tak tragiczne jak piszesz!
OdpowiedzUsuńŚliczna bombka,wcale nie uważam że szycie żle Ci wyszło.Poza tym każdy szyje tak jak umie:)
OdpowiedzUsuńŚliczna bombka!!!
OdpowiedzUsuńŚliczny hafcik, masz super bombkę na choinkę!!
OdpowiedzUsuń