środa, 15 grudnia 2010

Uratowalam

Pamietacie jak rozpaczalam z powodu przypalonego hafciku.....Trwalo to troche ale uratowalam go...to znaczy odpralo sie juz jakis czas temu ale pietra mialam ponownie to prasowac.Nie powiem zebym szczegolenie zadowolona z efektu koncowego byla.Moglam zostawic wiekszy zapas kanwy po bokach zeby szef nie byl tak blisko haftu.Moglam zrobic tylko okragle bez wydziwiania bambkowego ksztalu-nie bylo by zmarszczen.Musztarda po obiedzie...ale nauczka na przyszlosc.
Teraz sobie popatrzcie jak nie umiejetnym szyciem spieprzyc piekny hafcik



i rzut od tylu



tak ku przestrodze pokazuje,zebyscie ze mnie zlego przykladu nie braly

7 komentarzy:

  1. Podziwiam, napracowałaś się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomysłowe wykończenie. Tyle serca włożyłasz, że nie doszukuj się już niczego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. E tam zaraz spie.....
    A mnie się podoba, i niech sobie mówi co chce....
    Fajnie że uratowałaś hafcik, bo bombka fajna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Najważniejsze, że hafcik uratowałaś :-) I wcale wykończenie nie jest tak tragiczne jak piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  5. Śliczna bombka,wcale nie uważam że szycie żle Ci wyszło.Poza tym każdy szyje tak jak umie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Śliczny hafcik, masz super bombkę na choinkę!!

    OdpowiedzUsuń