wtorek, 30 listopada 2010

Wtorek szósty - cud się stał!

Uskrzydliły mnie Wasze komentarze i coś jakby drgnęło.

Nie wiem jak to się stało ani jakim sposobem, bo wyszywałam tyle co zazwyczaj (chyba), ale nabrałam lepszego tempa i nareszcie mogę powiedzieć, że mam bliżej niż dalej! Po raz pierwszy też, aby pokazać postęp w pracy, musiałam zdjąć kanwę z ram, na których haftuję.
Tak było tydzień temu:



A dziś rano było tyle:




Dana, chętnie odkupię od Ciebie tę brakującą nić!

Dziękuję Wam za cały doping, bez niego prawdopodobnie ciepnęłabym kanwę w kąt na kolejny rok...


Potem jeszcze trochę krzyżyków postawiłam z rozpędu, po czym uznałam, że należy mi się nagroda i dla własnej przyjemności zaczęłam okreskowywać główkę. Szybko zapadł zmrok i odcieni brązu już nie rozróżniałam, więc w połowie przerwałam, ale za tydzień pokażę Wam jaki śliczny kok ma anielica.

5 komentarzy:

  1. Super! Jeszcze "chwilkę" i anieliczka wyskoczy jak żywa!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana ... DO ROBOTY !!! to taki fajniusi wzorek,dawaj,dawaj !!!! ja nigdy nie widziałam go wyszytego ... liczę na Ciebie .. buziole ..Marta

    OdpowiedzUsuń
  3. coraz piekniejsza:)) no i przybylo jakby wiecej:P
    ja tez jeszcze nie widzialam tego haftu wyszytego wiec niecierpliwie czekam na twoj finisz:)))
    pozdrawiam Asia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja widziałam - w gazecie, z której go mam :D :D
    Nastawcie się, że jeśli chodzi o koraliki i prawdopodobnie część nici, to nie będą zgodne z oryginałem, bo ich zwyczajnie w naszej ojczyźnie nie ma, ale może coś się uda sklecić ;)

    OdpowiedzUsuń