Powoli do przodu. Z naciskiem na powoli, niestety.
Udało mi się ukończyć dwa kolejne hafciki (z sześciu docelowych).
Ten poniżej jeszcze nitką podwójną:
Zarzekałam się, że kolejny hafcik będzie wykonany zwykłą muliną, ponieważ źle mi się haftuje metalizowaną nitką, ale postanowiłam dać jej jeszcze jedną szansę, i spróbowałam haftu pojedynczą nitką. Oto efekt:
Wydaje mi się, że w przypadku śnieżynek może być. Wyszywa się o niebo lepiej, więc jednak nie będzie zmiany na zwykłą mulinę. Zaczęłam już czwarty hafcik:
Dobrze, że SAL ruszył tak wcześnie - nie muszę się zbytnio denerwować, że nie zdążę.
A poza tym, ilekroć tu zaglądam, cieszę się jak dziecko, że mogę uczestniczyć w tym naszym wspólnym przedsięwzięciu!
Bardziej mi się podoba ten z pojedynczą nitką, jest taki zwiewny...
OdpowiedzUsuńMagda - myślę, że właśnie dlatego pasuje do śnieżynek
OdpowiedzUsuńMotylek
Idealnie :)
OdpowiedzUsuńWyszło bardzo delikatnie! Dobrze, że nie rezygnujesz z metalizowanej nici:)
OdpowiedzUsuńFajnie z tą metalizowaną nitką! Błyszcząco, mieniąco...
OdpowiedzUsuńWyszyte pojedynczą nitką są takie delikatne, zwiewne, jakby za chwilę chciały ulecieć w dal :)
OdpowiedzUsuńMoże któraś już poleciała - muszę wyjrzeć przez okno :))))))))))))
Pozdrawiam ciepło.
Dziękuję za wszystkie zachęty i ciepłe słowa!
OdpowiedzUsuńSplociku - jeszcze nie poleciały, trzymam je chwilowo... no może nie pod kluczem, ale bezpiecznie schowane przed pokusami wyfrunięcia.
Śnieżynki im delikatniejsze tym lepsze... Pojedyncza nitka może być jak najbardziej :-)
OdpowiedzUsuń